I co w takiej sytuacji?

Merytoryczne komentarze opisywanych w dziale wyżej przypadków

Moderatorzy: moderatorzy2014, moderatorzy

IvanM
Posty: 1566
Rejestracja: wtorek 25 wrz 2012, 19:25
Lokalizacja: Podkarpackie

I co w takiej sytuacji?

Post autor: IvanM »

http://www.theguardian.com/uk-news/2014 ... iport-near
http://www.itv.com/news/meridian/update ... by-police/

W skrócie: Dziennikarz z licencją na filmowanie dronami okazał się na tyle "dziennikarską" hyeną, że koniecznie musiał Phantomem polatać nad miejscem tragicznego wypadku samochodowego przy którym w ogniu zgineła matka z dziećmi. Policja aresztowała go za naruszanie spokoju i to jeszcze w trakcie pilotowania - niezbyt reagując na jego protesty, że musi najpierw wylądować.
Pomińmy moralne aspekty jego działania i przypomnijmy sobie: pilot ponosi pełną odpowiedzialność za swoja maszynę. Nawet gdy podejdzie ktoś i zacznie mu wyrywać aparaturę z rąk.
Warto o tym pamiętać i unikać jakiegokolwiek "onemanshow". Nigdy nie latać w pojedynce bez asysty kogoś, kto może zatrzymać podbiegające dziecko, pijaczka, przegonić atakującego psa, lub nawet dyskutować z policjantem czy jakimś nadgorliwym ochroniarzem.
Awatar użytkownika
markac
Posty: 1506
Rejestracja: poniedziałek 27 gru 2010, 21:48
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: markac »

Trochę przeinterpretowujesz. Kierowca też odpowiada za spowodowanie wypadku, ale jak ktoś się na niego rzuci z pięściami (pasażer taxi) to trudno winić kierowcę za spowodowanie wypadku.
Twoja interpretacja dotycząca "pilot ponosi pełną odpowiedzialność za swoja maszynę." jest za daleko idąca.
To zwykła wiejska straż czy jak oni się zwą, którzy nie zostali przeszkoleni co w takich przypadkach robić.

- edit -
Gdyby coś się stało, pozwałbym ich :-P
mzyla
Posty: 961
Rejestracja: wtorek 09 lis 2010, 10:42
Lokalizacja: Manchester

Re: I co w takiej sytuacji?

Post autor: mzyla »

IvanM pisze:http://www.theguardian.com/uk-news/2014 ... iport-near
http://www.itv.com/news/meridian/update ... by-police/

W skrócie: Dziennikarz z licencją na filmowanie dronami okazał się na tyle "dziennikarską" hyeną, że koniecznie musiał Phantomem polatać nad miejscem tragicznego wypadku samochodowego przy którym w ogniu zgineła matka z dziećmi. Policja aresztowała go za naruszanie spokoju i to jeszcze w trakcie pilotowania - niezbyt reagując na jego protesty, że musi najpierw wylądować.
Pomińmy moralne aspekty jego działania i przypomnijmy sobie: pilot ponosi pełną odpowiedzialność za swoja maszynę. Nawet gdy podejdzie ktoś i zacznie mu wyrywać aparaturę z rąk.
Warto o tym pamiętać i unikać jakiegokolwiek "onemanshow". Nigdy nie latać w pojedynce bez asysty kogoś, kto może zatrzymać podbiegające dziecko, pijaczka, przegonić atakującego psa, lub nawet dyskutować z policjantem czy jakimś nadgorliwym ochroniarzem.
Policjanci poniosą pełną odpowiedzialność za ewentualne niebezpieczeństwo.
I to można powiedzieć z całą pewnością.
Czy chłopina nie zachowywał się agresywie tego nie wiemy, ale było to prawdopodobne.

Tutaj nie jak w PL, Policja służy nie flekuje.
IvanM
Posty: 1566
Rejestracja: wtorek 25 wrz 2012, 19:25
Lokalizacja: Podkarpackie

Post autor: IvanM »

markac pisze:Twoja interpretacja dotycząca "pilot ponosi pełną odpowiedzialność za swoja maszynę." jest za daleko idąca. To zwykła wiejska straż czy jak oni się zwą, którzy nie zostali przeszkoleni co w takich przypadkach robić.
Tyle że praktycznie nikt nie został przeszkolony co w takich sytuacjach robić. Gdziekolwiek wystartujesz kopterem, to cie ludzie będą zagadywać, pytać o to jak wysoko leci, jak daleko, jak długo i babcie z komórka gotową do zdjęcia będą wysyłać trzyletnich wnuczków by poszli zobaczyć, bo pan na pewno pokaże... Twoim obowiązkiem jest liczyć się z tym, że spotykasz samych nieprzeszkolonych ludzi.
markac pisze:Kierowca też odpowiada za spowodowanie wypadku, ale jak ktoś się na niego rzuci z pięściami (pasażer taxi) to trudno winić kierowcę za spowodowanie wypadku.
Jednak kierowca nie odpowiada z daleka w takim stopniu co pilot koptera, jednak nikt ci w trakcie jazdy nie pojawi się na siedzeniu za plecami znienacka. A jeżeli - to każdy taky Houdini jest na tyle przeszkolony iż wie, że jeżeli ci wyrwie kierownice, to spowoduje wypadek. Nie dla jaj są też kontrole na lotniskach a pasażerowie nie mają dostępu do kokpitu w samolotach. Bo to są kwestie elementarnego bezpieczeństwa. Obowiązek jego zapewnienia maja linie lotnicze i lotnisko.

Byśmy się rozumieli: Ja absolutnie nie neguje ekstremalnej głupoty zachowania policjanta i jego absolutnego wkładu na możliwym wypadku.
Należy jednak pamiętać, że prawo jest jednoznaczne. Nie zwalnia nas z odpowiedzialności w wypadku problemów technicznych (i to nawet jak rypnał by za lotu cały amerykański Global Positioning System lub pojawiło się tornado), ani w wypadku kiedy ukuje nas w oko pszczoła, w jaja ugryżnie pies czy zaatakuje pijak czy czarny szeryf.
Taka sytuacje mamy obowiązek przewidzieć i zadbać, by nic nam w pilotowaniu nie mogło przeszkadzać. A przecież jest to łatwe. Gdyby ten pajac miał obok drugiego człowieka (niech jest to i operator kamery na gimbalu) - to ten zamiast patrzyć w niebo podejmuje się dyskusji czy szarpaniny, i dużo łatwiej przekona niedoszkolonego pana władzę, że się w całości i natychmiast stosujemy do jego poleceń.
Awatar użytkownika
markac
Posty: 1506
Rejestracja: poniedziałek 27 gru 2010, 21:48
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: markac »

IvanM pisze:A jeżeli - to każdy taky Houdini jest na tyle przeszkolony iż wie, że jeżeli ci wyrwie kierownice, to spowoduje wypadek
Brak wiedzy nie zwalnia z odpowiedzialności. Nie ma znaczenia, czy sprawca wie czym to się skończy czy nie (omawiany przypadek pasażera taxi).
Wpływa to tylko i wyłącznie na wielkość kary.
Kwestia samego spowodowania katastrofy jest niezaprzeczalna.
Nie da się przewidzieć wszystkich sytuacji.
Można się starać, ale nie da się zabezpieczyć na wszystkie okoliczności.
Nie ma takiego prawa, które zmuszałoby Cię do zamknięcia się w klatce pod wysokim napięciem, jeśli zamierzasz sterować statkiem latającym - bez przesady!
Ktoś Cię popchnie, pobije, wjedzie w Ciebie, strzeli piorun, to są przypadki losowe, a odpowiedzialność za takie sytuacje jest zupełnie inna.
Ja wiem, że w temacie dałeś pytanie, to sobie rozmawiamy, ale operujesz zbyt ogólnymi przepisami, tzn. o coś tam zadbać musimy,
ale nie ma nigdzie napisanego wprost, gdzie te starania się kończą i co jest uznane za minimum bezpieczne, czy np. jeden ochroniarz?
Może płot na 1m dzielący nas od postronnych osób? A może sama tabliczka na plecach?
Nikt nie jest wróżką!
Nie dajmy się zwariować i narzucić sobie same obowiązki bez żadnych praw, a jak już się coś wydarzy to i tak Cię wsadzą do pudła, czy zrobiłeś coś specjalnie, czy z losowej przyczyny.
Kierowców dotyczy ta sama reguła, zachowanie szczególnej ostrożności np. na pasach, zasada ograniczonego zaufania itp. ale nie odbiera Ci to Twoich praw, w przypadku kiedy już coś się wydarzy, a Ty jechałeś zgodnie z przepisami.
Jeśli ten pilot latał zgodnie z przepisami, to Ci policjanci popełnili wg mnie wyrocznie i koniec tematu, a nawet gdyby latał łamiąc te przepisy, oni nie są od rozstrzygania takich spraw, tylko sąd.
Powinni dać mu czas na uziemienie maszyny, a jeśli dalej się opiera, wtedy interweniować, jeśli uznają, że prawdopodobieństwo spowodowania wypadku jest mniejsze, niż jakby latał dalej.
Tak się postępuje w przypadku pościgów, ale u nas średnio to działa.
Po co kogoś gonić przez całe miasto, jeśli można go dopaść w domu przy kolacji?
Zachowali się jak debile i tyle.
Odpowiedzialność prawna i cywilna przechodzi wg mnie na Policjantów.
Awatar użytkownika
Jedrula
Posty: 2058
Rejestracja: poniedziałek 22 mar 2010, 20:22
Lokalizacja: Świdnica

Post autor: Jedrula »

IvanM pisze:Nie zwalnia nas z odpowiedzialności w wypadku problemów technicznych (i to nawet jak rypnał by za lotu cały amerykański Global Positioning System lub pojawiło się tornado), ani w wypadku kiedy ukuje nas w oko pszczoła, w jaja ugryżnie pies czy zaatakuje pijak czy czarny szeryf.
Zdaje mi się, że tzw. siła wyższa w prawie istnieje i parę spraw się tym obroniło. ;-)
Lecę na nielegalu!
IvanM
Posty: 1566
Rejestracja: wtorek 25 wrz 2012, 19:25
Lokalizacja: Podkarpackie

Post autor: IvanM »

markac pisze:Ktoś Cię popchnie, pobije, wjedzie w Ciebie, strzeli piorun, to są przypadki losowe, a odpowiedzialność za takie sytuacje jest zupełnie inna.
W odróżnieniu od ruchu drogowego ściśle uregułowanego do drobnych detali z maszynami wymagającymi przeglądów technicznych itp... itp... w tej dziedzinie jest wolna strzelanka z minimalnymi ograniczeniami. Dla tego całość odpowiedzialności przerzucona jest na pilota. On ma obowiązek zapewnić bezpieczne używanie sprzętu - nawet przy wypadkach losowych, nawet w razie awarii sprzętu.
markac pisze: Może płot na 1m dzielący nas od postronnych osób? A może sama tabliczka na plecach?
Nikt nie jest wróżką!
To pozostaje na twojej decyzji - poziom zabezpieczeń musisz dostosować tak, by było bezpiecznie. Inaczej nie wolno ci startować.
markac pisze:Powinni dać mu czas na uziemienie maszyny....
Oczywiście, że powinni. Ale to inny temat. Co by było, gdyby podszedł nie policjant a duży podpity facet i zabrał mu z reki radio, bo sobie chce też polatać? I dla wyostrzenia powiedzmy, że nie był by to Phantom, ale S1000 albo nawet Kalaśnikow - którego ty trzymasz zupełnie legalnie?
Jasne, że górnej granicy bezpieczeństwa nie osiągniemy. Ale brak możliwości aktywnej komunikacji z bezpośrednim otoczeniem jest bez najmniejszych wątpliwości oznaką nie wystarczającego poziomu bezpieczeństwa.
Niezależnie od głupoty policjantów - podkreślę jeszcze raz, że ta sytuacja wyglądała by zupełnie inaczej, gdyby pilot nie latał sam.
Jedrula pisze:Zdaje mi się, że tzw. siła wyższa w prawie istnieje i parę spraw się tym obroniło. ;-)
Kiedy lecisz samolotem, zdechnie ci silnik i wylądujesz na stadionie zabijając 80 ludzi - nadal możesz zostać uznany za niewinnego. Kiedy zdechnie ci silnik w kopterze i kogoś skrzywdzisz - ponosisz pełna odpowiedzialność. To prawo specjalnie podkreśla.
Oczywiście, że są siły wyższe - ale asystent jest jednak absolutne minimum, które w znaczącym stopniu redukuje ryzyko.
Awatar użytkownika
jelcyn
Posty: 3417
Rejestracja: niedziela 23 sty 2011, 16:56
Lokalizacja: B-stok

Post autor: jelcyn »

Jeśli można obwinić przypadkowo przechodzącą osobę która złapie za drążki powodując rozbicie modelu, to kogo należy obwinić za zakłócenia radiowe blokujące łączność i prowadzące do rozbicia modelu? Zakłócenia płynące z innego urządzenia używanego zgodnie z przeznaczeniem i ważną homologacją radiową, sprawnego, mimo to całkowicie zakłócającego łączność z modelem, pracującego gdzieś w okolicach lotów, lecz nie będącego własnością pilota. Kto wtedy będzie winny?
Awatar użytkownika
markac
Posty: 1506
Rejestracja: poniedziałek 27 gru 2010, 21:48
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: markac »

jelcyn pisze:Kto wtedy będzie winny?
Pilot, bo nikomu nie będzie się chciało sprawdzać przyczyn wypadku,
chyba, że powstanie komisja Macierewicza do spraw FPV :mrgreen:
Atakuje się najsłabsze ogniwo, czyli zawsze będziemy dostawać po dupie my.
IvanM
Posty: 1566
Rejestracja: wtorek 25 wrz 2012, 19:25
Lokalizacja: Podkarpackie

Post autor: IvanM »

jelcyn pisze:Jeśli można obwinić przypadkowo przechodzącą osobę która złapie za drążki powodując rozbicie modelu, to kogo należy obwinić za zakłócenia radiowe blokujące łączność i prowadzące do rozbicia modelu? Zakłócenia płynące z innego urządzenia używanego zgodnie z przeznaczeniem i ważną homologacją radiową, sprawnego, mimo to całkowicie zakłócającego łączność z modelem, pracującego gdzieś w okolicach lotów, lecz nie będącego własnością pilota. Kto wtedy będzie winny?
Bez najmniejszej wątpliwości pilot. Do jego obowiązków należy sprawdzić, czy używanie sprzętu w danych warunkach jest bezpieczne a to oznacza także sprawdzenie czy ma wystarczający zasięg radiowego sterowania. Oprócz tego ma obowiązek zapewnić, by w razie utraty zasięgu sprzęt nie mógł nikomu wyrządzić krzywdę.
To wszystko dziś akuratnie nie stanowi praktycznie żadnego problemu dla każdego modelarza należy do absolutnych podstaw.
markac pisze:Atakuje się najsłabsze ogniwo, czyli zawsze będziemy dostawać po dupie my.
Najsłabszym ogniwem jest osoba postronna, która nie ma z tematem nic wspólnego i oberwie po głowie kopterem jakiegoś "niezależnego dziennikarza" lub pajaca, któremu zapłacono za rzucanie cukierków na dzieci.
Awatar użytkownika
markac
Posty: 1506
Rejestracja: poniedziałek 27 gru 2010, 21:48
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: markac »

IvanM pisze:Najsłabszym ogniwem jest osoba postronna
No tak, ale ja miałem na myśli odpowiedzialność karną, a postronna osoba to już w inny sposób jest poszkodowana.
IvanM
Posty: 1566
Rejestracja: wtorek 25 wrz 2012, 19:25
Lokalizacja: Podkarpackie

Post autor: IvanM »

W razie czego nie dostaniesz po dupie dla tego, żeś najsłabsze ogniwo, ale dla tego, że od początku co mówią:
"Nie jesteśmy w stanie w tej dziedzinie praktycznie niczego dopilnować, nie mamy możliwości zapewnienia bezpiecznej zabawy dla każdego. Dla tego - jeżeli latasz, to musisz sam bezpieczeństwo zapewnić w pełnym zakresie. Jeżeli się z tym nie zgadzasz, to nie lataj. Jeżeli coś się wydarzy - to ty dostaniesz po dupie!"
A dyskutowany przykład jest tylko demonstracją tego, co wszystko się wydarzyć może.
Dla tego warto być i na takie coś przygotowanym.
Trzeba się iż tym liczyć, bo przy ówczesnym przyroście dronów - normalne zaciekawienie ludzi szybko się zmienia na "sprawiedliwe oburzenie praworządnych obywateli", którzy podejdą sobie z pilotem wyjaśnić jakim prawem lata w pobliżu ich mieszkania i podgląda ich.
Awatar użytkownika
waldorf
Posty: 783
Rejestracja: czwartek 07 paź 2010, 13:00
Lokalizacja: Zbąszyń/Poznań
Kontakt:

Post autor: waldorf »

Ivan ma całkowitą rację twierdząc, że może wydarzyć się wszystko o czym nigdy byśmy nawet nie pomyśleli, w "starych" czasach gdy masowo lataliśmy helikami i to najczęściej większymi od spalinowej 60-tki nie bez powodu spotykaliśmy się z dala od ludzkich skupisk i grup wiecznie wszystkim zainteresowanych nie bez powodu gdy jeden latał to zawsze ktoś stał obok lub przynajmniej obserwował co dzieje się w najbliższym otoczeniu, teraz w czasach gdy tzw. "drony" trafiły pod strzechę wszystkim nagle się wydaje, że prawo coś tu ogranicza a urzędnicy wprowadzają niepotrzebne zakazy podczas gdy zagrożeń nie ma. No i to właśnie jest problem pojmowania tych regulacji - my jako grupa znająca się na rzeczy powinniśmy być bardziej za tym by tych nieświadomych albo uświadamiać albo odcinać od możliwości bezmyślnych zachowań, przecież wiadomo, że specjalista z uprawnieniami będzie się starał latać tak by nie powodować problemów lub w najlepszym razie je minimalizować.
Podsumowując ten konkretny temat to oczywiście starajmy się latać z kimś u boku a jeżeli to nie możliwe starajmy się wybierać miejsce startu i lądowania (jednocześnie miejsce w którym operujemy) tak aby mieć przestrzeń i czas na reakcję no i jak najmniej rzucać się w oczy eksponując wielkie statywy anteny itp. - nie róbmy afery wokół siebie zrzucając cukierki czy zakładając kamizelkę z napisem PILOT ;-)
Pozdrawiam Waldek
http://heli.waldorf.pl
Awatar użytkownika
marcin.gala
Posty: 2837
Rejestracja: poniedziałek 15 mar 2010, 23:09
Lokalizacja: ...

Post autor: marcin.gala »

Latając komercyjnie ten człowiek powinien mieć przy sobie obserwatora ,wiem bo mam taką samą licencję od niedawna.
Po za tym był 20minut wcześniej u panów policjantów i Ci mu zabronili a on i tak zrobił swoje ,więc go aresztowali.
A że troszkę pokracznie do tego podeszli następnym razem będą wiedzieć jak reagować w takiej sytuacji.
FPV nie kupisz.FPV robisz.
Licencja BNUC'S.

Nie ustawisz koptera lepiej niż swój własny poziom latania.
Awatar użytkownika
Verid
Posty: 13004
Rejestracja: poniedziałek 01 lut 2010, 11:29
Lokalizacja: Mikoszewo

Post autor: Verid »

Jak jeszcze jedynym dostępnym dla przeciętnego zjadacza chleba nosicielem aparatu była Zuzia aka Solution, o autopilotach mona było pomarzyć a każdy wlókł za sobą metrową antenę na 35mHz to złotą zasadą latania FPV był spotter (nie ważne czy komercyjnie czy rekreacyjnie). I jakoś nikomu nie przychodziło do głowy inaczej, chyba że latał po środku niczego i fizycznie nie miał skąd wziąć ludzia do obserwacji. Bo jak model dał chodu to nie było zmiłuj - ktoś musiał wiedzieć choćby mniej więcej w którym kierunku zwiewa. Remzibiego mało kto miał, z nagrywarkami też różowo nie było więc jedyna szansa na odzyskanie platformy to dobry obserwator. O wsparciu w razie natręta nie wspomnę. Ileż to razy na polu w Chwarznie było słychać wrzask pilota: "widzisz mnie, widzisz mnie??!!" bo wizja klęknęła na chwile i uspokajające mruknięcie spottera: "Tja, lecisz na nas..." A teraz te wszystkie Nazy, Ardupiloty i inne takie rozleniwiły towarzystwo no bo co się może stać - pstryknę pstryczek albo (o zgrozo) wyłączę radio to sam wróci.
Ten wredny...
ODPOWIEDZ