IvanM pisze:Carrock pisze:Nawet nagranie, ktore wykonales "amatorsko" i potem przekazales nieodplatnie firmie uprawniajac ja do jego wykorzystania to komercja i brak umowy nikogo by tu nie interesowal.
zenon pisze:Tak dokładnie. Przepisy są tak ustawione, aby wyciąć wszystkich, którzy mogliby mieć pomysł na coś. Wszystko oczywiście dla kasy i to smutne jest, a z bezpieczeństwem niestety ma niewiele wspólnego.
Puste gadki i niepotrzebne domysły by móc tradycyjnie ponarzekać.
Nie ponarzekać, tylko zebrać podpisy, aby zmienić ustawę/rozporządzenie, które nie przystaje do rzeczywistości, patrz jest zwykłym gniotem. Post ten ma z narzekaniem tyle wspólnego, co w/w ustawa z poprawą bezpieczeństwa. Przymusowe szkolenie 3 dni za 2 koła, gdzie latania uczysz się jeden dzień, a reszta wykład z przepisów, które se możesz w 2 godziny przeczytać - hehehehehe.
IvanM pisze:Carrock pisze:Organy kontroli lotniczej nie są uprawnione sprawdzać komu i na jakich warunkach przekazałeś nagranie ze swojego lotu - nijak ich to też nie interesuje. W naszym przypadku nie ma nigdzie żadnych definicji określających co jest "komercja", czy wymaga umowy itp.
Tak jak "linia zabudowy".
Poważniej, to sugerujesz jak obchodzić prawo, ale pytanie czy o to wszystkich dokładnie chodzi. Wiem, wiem Polacy mają wielowiekowe tradycje jak to robić, ale wtedy był reżim, zabory itd. teraz teoretycznie tego nie ma, jesteśmy teoretycznie w wolnym kraju, ale metody zostały. Coś jednak jest nie tak z tą wolnością, skoro wąska grupa zawłaszcza prawa innych.
IvanM pisze:Carrock pisze:Definiowane są tylko dwa rodzaje lotów: hobbystyczno-rekreacyjne oraz wszystkie inne.
Ten podział w żaden sposób nie zaprasza "do kasy", lecz wyraźnie definiuje GDZIE możesz latać - a to jest akuratnie z bezpieczeństwem ściśle powiązane.
Weź już chłopie nie żartuj, jeden dzień nalotu i bezpieczeństwo - chyba tylko na papierze, a właściwie w kasie (przymusowe 2 koła aby zdawać egzamin, który musisz powtarzać co dwa lata). Tak, tak, ustawa zabezpiecza doskonale stały dochód tak zwanym szkoleniom. Pod względem bezpieczeństwa kasy dla tych co są w układzie jest git, zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Co do innego tematu, to nawet sprawa koło bezpieczeństwa nie leżała. Podejrzewam, że gdyby nie nakłady na modele (cena i robocizna) i z tego powodu bardzo duża ostrożność pilotujących, to by się okazało że król jest nagi, że ta tak zwane przymusowe szkolenia to pic na wodę.
Jakbyś miał cokolwiek wspólnego z prawdziwym lataniem, to byś wiedział, że jest coś takiego jak godziny nalotów. Idąc tym tropem każdy co ma licencję (UAVO) pilota deprona, powinien mieć wylatanych z 50-100 godzin z instruktorem, bo doświadczenie i praktyka przy lataniu jest najważniejsze, a tak nie jest. Więc jakie to bezpieczeństwo, gdzie ono jest, bo już lupy używam i go nie widać.
IvanM pisze:Carrock pisze:Taki podział jest po to, by zawodowcom (po spełnieniu odpowiednich warunków) umożliwić latanie nad terenem zabudowanym - gdzie to loty rekreacyjne nie są możliwe.
Znowu sobie z żartujesz na forum, a ja poważnie pytałem. Zawodowiec, po dniu polatania nad trawą na lotnisku - łehehehehehehehe, co za orydynarna ściema.
Podsumowując, problem jest szerszy i dotyczy znacznego okrojenia możliwości latania tym co nie mają UAVO (choćby wspomniana wcześniej linia zabudowy, 100m do najbliższego człowieka, psa, kota, domu, auta, które nie jest twoje itd.). Przez to każdy modelarz może nieopacznie się wpasować w niemiłą sytuację, bo przepisy są niejasne i dla spokoju będzie trzeba jechać na zadupie polatać, bo nigdy nie wiadomo, że jest linia czy jej niema, czy może komuś się nie podoba i wezwie policję i jest kłopot, a już takie golenie jak:
- przymusowe "szkolenie" 2 dni przepisy + 1 dzień praktyka (2 koła),
- co dwa lata egzamin (około 160zł),
- co dwa lata lekarz 200zł (nawet na motolotnie tego nie ma, co waży znacznie więcej niż 3 kg depronek z kamerą),
to jest zwykłe wyciąganie kasy. Nie uwzględniono przy tym praw nabyty modelarzy co latają od 20-30 lat i mają znacznie więcej praktyki niż ci co szkolą - hehehe łehehehehee, hehehehe, ale kit walisz, aż w oczy szczypie.