: poniedziałek 05 lis 2012, 23:38
Wreszcie nadeszła okazja żeby zrealizować kolejny etap testów czyli OBLOT.
Na wstępie chciałbym przeprosić wszystkich którzy z tego czy innego powodu czekali na ten moment ale Matka Natura postawiła sobie za punkt honoru jak najmocniej moment ten odwlec w czasie szalejąc niemiłosiernie akurat gdy miałem wolne.
Głównym zadaniem testu było sprawdzenie jak całkowicie stockowy ARF będzie się zachowywał z różnymi typami podwozia tudzież bez niego.
Oblot miał miejsce na mikoszewskiej plaży ze standardowym zestawem znajomych gapiów i przy wsparciu z powietrza ze strony Kefira.
Mimo dość nieprzyjemnego wiatru model sprawował się w powietrzu całkiem poprawnie.
Co najważniejsze, mimo kilku niedociągnięć w pilotażu z mojej strony model nadal jest w stanie nienaruszonym.
Jedyne co udało mi się uszkodzić to pływaki ale o tym dalej. Najpierw króciutki klip obrazujący moje potyczki z niesfornym Sky-Surferem...
Po tym humorystycznym przerywniku czas na podsumowanie wyników oblotu:
Podwozie kołowe - wbrew obawom ze strony Alexusa dostarczony zestaw zaskoczył mnie swoją odpornością. Jako że ubity piasek okazał się wrednym podłożem na lądowisko, wykonywane przyziemienia należały do raczej brutalnych. Mimo tego nie udało mi się ani wyłamać ani nawet odkształcić podwozia a należy mieć na względzie że model latał z pakietem 3000 zamiast rekomendowanego 2200 oraz to że lądować to ja umiem FPV - klasycznie wychodzi powiedzmy co drugie .
Podwozie nie przeszkadza w locie pozwalając na wykonywanie podstawowych akrobacji jak pętle czy beczki.
Jedynym mankamentem dostarczonego rozwiązania jest wielkość kółek. Te z zestawu nadają się tylko i wyłącznie na równą i twardą nawierzchnię - asfalt lub beton. Na trawie lub ubitym piasku bardzo łatwo się blokują co skutkuje ciągłymi próbami kapotażu ze strony modelu i pożeraniem piachu i brudu kanałem wentylacyjnym co widać w pierwszych sekundach powyższego filmiku. Jeżeli jednak ktoś chce trenować siadanie na pas przed przesiadką na bardziej wymagający model to Sky-Surfer z kółeczkami będzie świetnym rozwiązaniem.
Pływaki - no tu i pilot dał ciała i zestaw. Po pierwsze (jak wspominałem wcześniej) żeby mieć jakiekolwiek szanse na wyważenie modelu bez dokładania zbędnej masy na nosie musiałem zrezygnować ze steru na pływakach. Tak szczerze to jest on jedynie potrzebny na małych prędkościach przy bocznym wietrze - inaczej model jest całkiem posłuszny i bez niego.
Po drugie (jak widać w ostatnich sekundach filmiku) mimo masywnej konstrukcji podwozie to okazało się wyjątkowo delikatne. Pleksiglasowe mocowania po prostu rozkruszyły się na kilka fragmentów przy spotkaniu modelu z glebą zamiast z wodą (pilot nie poradził sobie z gwałtownymi podmuchami wiatru... ). Co ciekawe ŻADEN ze styropianowych elementów nie ma najmniejszych uszkodzeń. Pływaki były tylko zapiaszczone - nawet ryski....
Po trzecie te dodatkowe 200g robi swoje i model robi się krowiasty a momentami wręcz oporny na perswazję, szczególnie w sytuacji gdy boczny wiatr uderza w pływaki powodując ciężkie niekiedy do opanowania bujnięcia maszyny. O akrobacjach można zapomnieć.
Po czwarte - wspomniany wcześniej otwór wentylacyjny. O ile gdy w przypadku kółek pozwalał na pożeranie przez model znacznych ilości piachu i zbutwiałej materii organicznej można było przymknąć na to oko o tyle łakomstwo modelu w stosunku do wody (szczególnie słonej) jest wysoce niepożądane dlatego przed oblotem wersji "wodnosamolot" zakleiłem dziurę taśmą. Niestety w wyniku tego regiel zaczął się przegrzewać i falować obrotami na pełnym gazie także w mojej opinii opcja "pływaki" wymaga ingerencji zarówno w konstrukcję podwozia (wymiana pleksiglasowych mocowań na sklejkowe lub z trwalszego plastiku) jak i sam model (przeniesienie regla gdzie indziej i uszczelnienie dzioba) jeżeli trening wodowania ma się odbywać dłużej niż do pierwszej wpadki.
"Na goły brzuszek" - w tym układzie model lata zdecydowanie najlepiej. Świetnie startuje z ręki na połowie gazu, jest żwawy, bez trudu wyczynia na niebie hołubce o które sam bym siebie nie posądzał a puszczony poziomo bez silnika przy bezwietrznej pogodzie ląduje praktycznie bez ingerencji pilota. Jedyne na co należy zwrócić uwagę to aby akrobacji nie wykonywać zbyt gwałtownie gdyż ostre pętle w połączeniu z wiatrem spowodowały wygięcie się skrzydełek w zgrabne "U" i chwilowe zakłócenia w przewidywalności modelu. Po prostu wyszło to co podejrzewałem na etapie oglądu i składania modelu - maszyna jest bardzo giętka zarówno w ogonie jak i w skrzydłach (cieniutki bagnet). Oczywiście jeżeli używać modelu zgodnie z jego przeznaczeniem czyli jako trenerek dla absolutnie zielonych przypadłość ta nie ma żadnego znaczenia gdyż nikt przy zdrowych zmysłach nie stawia pierwszych kroków w silnym wietrze i nie kręci od razu nie wiadomo jakich figur a może nawet pomóc ponieważ zwiększona elastyczność modelu wpływa pozytywnie na jego kretoodporność.
Podsumowując - w mojej opinii prezentowany zestaw ARF jak najbardziej nadaje się do nauki latania jak i szlifowania przyziemień z różnymi rodzajami podwozia. Osprzęt zawarty w zestawie jest w zupełności wystarczający - ani nie przytłacza mocą ani nie daje wrażenia że model "ledwo zipie". Minimalne modyfikacje zalecane przy stosowaniu pływaków nie powinny nastręczać trudności nawet początkującym a odporność modelu jest na co najmniej zadowalającym poziomie..
Jako że test "nietykanego ARF" można uznać za wykonany następnym etapem będzie modyfikacja modelu pod pływaki czyli rekonstrukcja mocowań z bardziej odpornego materiału i przeniesienie regla w bezpieczne miejsce co pozwoli uszczelnić kadłub po czym powtórzenie testów trybu "wodnosamolot".
Ostatnim krokiem jaki mam nadzieję wykonać (o ile maszyna dotrwa i fundusze pozwolą) będą "testy na ludziach" czyli wręczenie radia osobie która wcześniej nigdy niczym nie latała i obserwacja rezultatów - oczywiście w trybie Trener-Uczeń. Muszę tylko dopaść jakieś 4ch radyjko i pożenić je z moją Futabą....
Na wstępie chciałbym przeprosić wszystkich którzy z tego czy innego powodu czekali na ten moment ale Matka Natura postawiła sobie za punkt honoru jak najmocniej moment ten odwlec w czasie szalejąc niemiłosiernie akurat gdy miałem wolne.
Głównym zadaniem testu było sprawdzenie jak całkowicie stockowy ARF będzie się zachowywał z różnymi typami podwozia tudzież bez niego.
Oblot miał miejsce na mikoszewskiej plaży ze standardowym zestawem znajomych gapiów i przy wsparciu z powietrza ze strony Kefira.
Mimo dość nieprzyjemnego wiatru model sprawował się w powietrzu całkiem poprawnie.
Co najważniejsze, mimo kilku niedociągnięć w pilotażu z mojej strony model nadal jest w stanie nienaruszonym.
Jedyne co udało mi się uszkodzić to pływaki ale o tym dalej. Najpierw króciutki klip obrazujący moje potyczki z niesfornym Sky-Surferem...
Po tym humorystycznym przerywniku czas na podsumowanie wyników oblotu:
Podwozie kołowe - wbrew obawom ze strony Alexusa dostarczony zestaw zaskoczył mnie swoją odpornością. Jako że ubity piasek okazał się wrednym podłożem na lądowisko, wykonywane przyziemienia należały do raczej brutalnych. Mimo tego nie udało mi się ani wyłamać ani nawet odkształcić podwozia a należy mieć na względzie że model latał z pakietem 3000 zamiast rekomendowanego 2200 oraz to że lądować to ja umiem FPV - klasycznie wychodzi powiedzmy co drugie .
Podwozie nie przeszkadza w locie pozwalając na wykonywanie podstawowych akrobacji jak pętle czy beczki.
Jedynym mankamentem dostarczonego rozwiązania jest wielkość kółek. Te z zestawu nadają się tylko i wyłącznie na równą i twardą nawierzchnię - asfalt lub beton. Na trawie lub ubitym piasku bardzo łatwo się blokują co skutkuje ciągłymi próbami kapotażu ze strony modelu i pożeraniem piachu i brudu kanałem wentylacyjnym co widać w pierwszych sekundach powyższego filmiku. Jeżeli jednak ktoś chce trenować siadanie na pas przed przesiadką na bardziej wymagający model to Sky-Surfer z kółeczkami będzie świetnym rozwiązaniem.
Pływaki - no tu i pilot dał ciała i zestaw. Po pierwsze (jak wspominałem wcześniej) żeby mieć jakiekolwiek szanse na wyważenie modelu bez dokładania zbędnej masy na nosie musiałem zrezygnować ze steru na pływakach. Tak szczerze to jest on jedynie potrzebny na małych prędkościach przy bocznym wietrze - inaczej model jest całkiem posłuszny i bez niego.
Po drugie (jak widać w ostatnich sekundach filmiku) mimo masywnej konstrukcji podwozie to okazało się wyjątkowo delikatne. Pleksiglasowe mocowania po prostu rozkruszyły się na kilka fragmentów przy spotkaniu modelu z glebą zamiast z wodą (pilot nie poradził sobie z gwałtownymi podmuchami wiatru... ). Co ciekawe ŻADEN ze styropianowych elementów nie ma najmniejszych uszkodzeń. Pływaki były tylko zapiaszczone - nawet ryski....
Po trzecie te dodatkowe 200g robi swoje i model robi się krowiasty a momentami wręcz oporny na perswazję, szczególnie w sytuacji gdy boczny wiatr uderza w pływaki powodując ciężkie niekiedy do opanowania bujnięcia maszyny. O akrobacjach można zapomnieć.
Po czwarte - wspomniany wcześniej otwór wentylacyjny. O ile gdy w przypadku kółek pozwalał na pożeranie przez model znacznych ilości piachu i zbutwiałej materii organicznej można było przymknąć na to oko o tyle łakomstwo modelu w stosunku do wody (szczególnie słonej) jest wysoce niepożądane dlatego przed oblotem wersji "wodnosamolot" zakleiłem dziurę taśmą. Niestety w wyniku tego regiel zaczął się przegrzewać i falować obrotami na pełnym gazie także w mojej opinii opcja "pływaki" wymaga ingerencji zarówno w konstrukcję podwozia (wymiana pleksiglasowych mocowań na sklejkowe lub z trwalszego plastiku) jak i sam model (przeniesienie regla gdzie indziej i uszczelnienie dzioba) jeżeli trening wodowania ma się odbywać dłużej niż do pierwszej wpadki.
"Na goły brzuszek" - w tym układzie model lata zdecydowanie najlepiej. Świetnie startuje z ręki na połowie gazu, jest żwawy, bez trudu wyczynia na niebie hołubce o które sam bym siebie nie posądzał a puszczony poziomo bez silnika przy bezwietrznej pogodzie ląduje praktycznie bez ingerencji pilota. Jedyne na co należy zwrócić uwagę to aby akrobacji nie wykonywać zbyt gwałtownie gdyż ostre pętle w połączeniu z wiatrem spowodowały wygięcie się skrzydełek w zgrabne "U" i chwilowe zakłócenia w przewidywalności modelu. Po prostu wyszło to co podejrzewałem na etapie oglądu i składania modelu - maszyna jest bardzo giętka zarówno w ogonie jak i w skrzydłach (cieniutki bagnet). Oczywiście jeżeli używać modelu zgodnie z jego przeznaczeniem czyli jako trenerek dla absolutnie zielonych przypadłość ta nie ma żadnego znaczenia gdyż nikt przy zdrowych zmysłach nie stawia pierwszych kroków w silnym wietrze i nie kręci od razu nie wiadomo jakich figur a może nawet pomóc ponieważ zwiększona elastyczność modelu wpływa pozytywnie na jego kretoodporność.
Podsumowując - w mojej opinii prezentowany zestaw ARF jak najbardziej nadaje się do nauki latania jak i szlifowania przyziemień z różnymi rodzajami podwozia. Osprzęt zawarty w zestawie jest w zupełności wystarczający - ani nie przytłacza mocą ani nie daje wrażenia że model "ledwo zipie". Minimalne modyfikacje zalecane przy stosowaniu pływaków nie powinny nastręczać trudności nawet początkującym a odporność modelu jest na co najmniej zadowalającym poziomie..
Jako że test "nietykanego ARF" można uznać za wykonany następnym etapem będzie modyfikacja modelu pod pływaki czyli rekonstrukcja mocowań z bardziej odpornego materiału i przeniesienie regla w bezpieczne miejsce co pozwoli uszczelnić kadłub po czym powtórzenie testów trybu "wodnosamolot".
Ostatnim krokiem jaki mam nadzieję wykonać (o ile maszyna dotrwa i fundusze pozwolą) będą "testy na ludziach" czyli wręczenie radia osobie która wcześniej nigdy niczym nie latała i obserwacja rezultatów - oczywiście w trybie Trener-Uczeń. Muszę tylko dopaść jakieś 4ch radyjko i pożenić je z moją Futabą....