TEST MODELU SKY SURFER II Z PODWOZIEM/PŁYWAKAMI DLA ABC-RC
: poniedziałek 15 paź 2012, 01:08
Sky Surfer II 1400 to jeden z najmłodszych na rynku klonów multiplexowskiego Easy Star'a. Testowany model w wersji ARF oprócz standardowego dla tej opcji wyposażenia czyli serw, regulatora i silnika posiada także na wyposażeniu podwozie kołowe do lądowania na utwardzonym podłożu oraz pływaki do konwersji na wodnosamolot.
Co w pudełku:
Zamawiając Sky-Surfera otrzymamy niepozorny, szary kartonik;
Wypada on blado w porównaniu z pudełkiem protoplasty ale przecież nie kartonikiem będziemy latać a brak zdobień opakowania zapewne korzystnie wpływa na końcową cenę modelu.
W środku miłe zaskoczenie - wszystkie elementy z EPP popakowane w woki foliowe i ułożone w specjalnym statywie z pianki. Drobnica również posortowana w woreczkach strunowych i zamknięta w niewielkim kartonowym pudełku przyklejonym do wnętrza kartonu.
Jedynym zgrzytem jest instrukcja a właściwie jej brak. Co prawda na stronie sklepu w zakładce "Pliki do pobrania" znajduje się skysurfer-manual.pdf ale po pierwsze przeznaczony dla Dream-Surfer (co może wzbudzić niepokój początkującego pilota mimo ze to de facto ten sam samolot) a po drugie tylko w języku francuskim i angielskim. Polskiego nie uświadczysz. Sytuację ratuje olbrzymia ilość kolorowych zdjęć doskonale obrazujących proces montażu poszczególnych elementów modelu których jedynym mankamentem są mało estetyczne szpony osoby demonstrującej.
No to zacznijmy rozpakowywać....
Skrzydła:
Skrzydła wbrew pozorom nie są wierną kopią tych z ES II. O ile cięciwa jest identyczna o tyle profil jest wyraźnie grubszy (33,5mm na wysokości bagnetu vs. 26,2mm w przypadku ES II w tym samym miejscu.
Są też one minimalnie dłuższe (68cm od kadłuba do szczytu ucha vs. 66cm ES II) a lotki mają nieco inne proporcje(230x45-40mm vs. 250x30).
Gniazdo serwa również jest nieco dalej odsunięte od kadłuba (307mm vs 277mm)
Dostarczone w zestawie serwa nie posiadają żadnych widocznych oznaczeń. Gabarytowo odpowiadają klasie micro.
Projektując nasady skrzydeł producent zrezygnował ze znanych z obu wersji ES'a systemów zatrzaskowych typu puzzle.
Zamiast tego na końcach kanału bagnetu zostały zainstalowane plastikowe zaciski które po skręceniu śrubką unieruchamiają bagnet nie pozwalając na rozsuniecie się skrzydeł.
Patent z jednej strony dobry gdyż niweluje konieczność stosowania magnesów, rzepów czy wręcz wklejenia skrzydeł na stałe w kadłub w przypadku wyrobienia się "puzzli" z drugiej zaś strony wprowadza konieczność posiadania ze sobą śrubokręta krzyżakowego. Niby każdy ma ale zapomnieć można a wtedy z latania nici.
Sam bagnet budzi mieszane uczucia. Z jednej strony jest dłuższy od stockowego bagnetu ES'a i mierzy prawie tyle co mój tuningowy pod FPV (68cm) ale z drugiej strony ma tylko 6mm średnicy i 1mm ściankę podczas gdy ES ma 8mm i ściankę 1,4mm. Wiotkie to trochę... (na zdjęciu na samym dole)
Samo wykonanie skrzydła jest na bardzo przyzwoitym poziomie. Guzełki po wtryskarce mniejsze niż w przypadku modelu MPX'a. Przetłoczenie kanału bagnetu zawiera miejsce na kabel serwa które jest dodatkowo poszerzone u wylotu tak aby po złożeniu skrzydeł w kadłubie nie następowało załamanie przewodu. Jest też niewielkie nacięcie zapobiegające naciskowi skrzydła na przewody silnika biegnące w kadłubie.
Pianka użyta do budowy modelu jest bardziej miękka od ELAPOR'u przez co zawiasy lotek są elastyczniejsze i nie wymagają podcinania jak to niekiedy miało miejsce w przypadku innych piankowców. Niestety w konsekwencji spada sztywność skrzydła. Ugięcie skrzydła podpartego u nasady i na wysokości serwa oraz obciążonego na środku masą 1,25kg (bez bagnetu w środku) wynosi 4mm podczas gdy skrzydło z ELAPORU ugięło się tylko na 2mm w tych samych warunkach. Czy będzie to miało znaczenie w locie? Się okaże...
Montaż fabryczny poprawny choć miejscami widać że chłopakom się spieszyło. A to nie dociśnięta pokrywa bagnetu na jednym skrzydle...
A to skrzydło nie chciało wyjść z formy to je wycięli...
Ponadto przy wklejaniu zacisku bagnetu troszkę za dużo kleju im się chlupnęło tak że wepchnięcie bagnetu na pozycję wymagało odrobiny pieszczot i kilku niecenzuralnych wyrazów.
Stateczniki:
Statecznik poziomy jest nieco dłuższy od pierwowzoru (481mm vs 477mm) ale zachował tą samą szerokość (105mm). W związku z tym ster wysokości też jest nieco większy (340x36mm vs 298x34mm).
Pewnym novum jest centralnie umieszczona dźwignia popychacza.
Nie jest to najszczęśliwszy pomysł (przy wykonaniu zgodnie z instrukcją) bo choć wystający element kadłuba chroni zaczep popychacza przed wyrwaniem podczas lądowania bez podwozia to jakakolwiek naprawa będzie znacznie utrudniona a zmiana otworu w którym zamocowany jest popychacz praktycznie niemożliwa jeżeli ktoś wklei zaczep a nie tylko go przykręci. Rozsądniej byłoby założyć popychacz odwrotnie czyli "zetka" w orczyku serwa a baryłka na dźwigni w sterze - umożliwia to bezproblemowy demontaż i od strony steru przez rozkręcenie baryłki i od strony serwa przez zdjęcie orczyka.
Statecznik pionowy jest gabarytowo niemal identyczny jak w ES II. Niestety producent nie wykorzystał jego potencjału dając ster maleńki jak w ES I i to na dodatek silnie podcięty w dolnej części jakby planowane odchylenie steru wysokości miało wynieść ponad 45 stopni.
Kabinka:
W wersji ARF otrzymujemy gotowy, sklejony element składający się z piankowej podstawy i owiewki wyglądającej na PET o wymiarach podstawy 110x80mm i wysokości około 55mm.
W wersji KIT elementy te są osobno co daje możliwość wykorzystania podstawy jako bazy do zamocowania takiej czy innej kamerki.
Niestety delikatny przedni zaczep powoduje że zamocowanie czegokolwiek więcej niż kamery płytkowej może się skończyć wyrwaniem całości przy zbyt gwałtownym przyziemieniu.
Także jakość wykonania owiewki dyskwalifikuje ją jako osłona kamery gdyż zbyt mocno zniekształca obraz.
Może za to stanowić bazę pod wykonanie porządnego kopyta na którym będzie można zrobić owiewkę o lepszych właściwościach optycznych.
Dla osób nie latających FPV stanowi estetyczne wykończenie modelu.
Jednak i tu dał się zauważyć pośpiech ekipy montującej.
Kadłub:
Długość - 91,5cm, szerokość w najszerszym miejscu 8,2cm. Średnica ogona 65-60mm u nasady i 41x40mm przy stateczniku.
Fabrycznych wzmocnień niewiele. Półka na pakiet w części nosowej wykonana z 2mm ażurowanej sklejki stanowiąca jednocześnie zamocowanie dla serw steru wysokości i kierunku.
Jej obecność zmniejsza pojemność kadłuba w tym miejscu praktycznie o połowę. Skromną przestrzeń dodatkowo uszczupla fakt że w tej części są umieszczone praktycznie wszystkie (poza silnikiem) witalne elementy modelu. Pod półką znajduje się wklejony na klej termiczny nieoznakowany regulator. Sporym minusem są niechlujnie wykonane izolacje na przewodach zasilających silnika
Mamy tu także serwa których popychacze w razie centralnego kreta mogą zadziałać na pakiet jak iglica na spłonkę.
Pakiety 3S 2200mAh i 3000mAh mieszczą się bez problemu choć przejawem pewnej złośliwości ze strony Chińczyka jest fakt że regiel ma złącze typu T-Deans natomiast chyba wszystkie obecnie sprzedawane (chińskie i nie tylko) baterie mają XT60.
Zdecydowanym plusem (szczególnie dla początkujących adeptów modelarstwa RC) są wyraźnie opisane i ponumerowane zgodnie ze standardem Futaby kable serw (serwa lotek połączone Y-kablem) i solidne mocowanie pakietu (szeroka opaska plus rzep na sklejce).
Od spodu, niemal na czubku nosa znajduje się otwór wentylacyjny.
Moim zdaniem poroniony pomysł, szczególnie w świetle wykorzystania modelu jako hydroplan. Lądowanie na śniegu, wodzie czy choćby piasku (ze zdemontowanym podwoziem) może spowodować poważne konsekwencje w postaci zawilgoconego regla, odbiornika i ogólnie upaskudzonego wnętrza kadłuba. Ponadto brak jakiegokolwiek otworu wylotowego stawia pod znakiem zapytania jakość tak zaprojektowanego chłodzenia.
Na brzuchu znajdują się plastikowe gniazda podwozia oraz niewielki otwór przewidziany na przewód serwa obsługującego ster na pływakach - kolejne miejsce które należałoby uszczelnić przed dostępem niepożądanych substancji.
W centralnej części kadłuba został przewidziany kanał na przewody zasilające silnika.
Drugim (i ostatnim) elementem wzmacniającym jest umieszczona w ogonie rura węglowa, identyczna jak bagnet stanowiąca także kanał dla popychacza steru wysokości. W prawej połówce kadłuba znajduje się wyżłobienie równoległe do rury węglowej stanowiące kanał popychacza steru kierunku.
Na końcu rury węglowej znajduje się element mocujący gniazdo kółka ogonowego.
Sam ogon dość wiotki ze względu na cienkie ścianki i minimalną ilość wręg.
Niedoróbki montażu fabrycznego ograniczyły się do nie do końca spasowanych połówek kadłuba i nadmiaru kleju tu i ówdzie.
Komora silnika i silnik:
Mocowanie silnika to solidna choć nie do końca przemyślana konstrukcja składająca się z 3 głównych elementów, pewnie zamocowana w kadłubie dwiema przelotkami, fabrycznie nie sklejona z kadłubem co ułatwia manipulację przy silniku.
Dlaczego nie przemyślana? Ponieważ po pierwsze uszka na śruby mocujące wręgę silnika są skierowane do środka przez co skutecznie zmniejszają użyteczną średnicę komory silnika do 26,7mm
a po drugie (podobnie jak w kadłubie) otwory wentylacyjne wlotowe są
wylotowych zaś brak (wręga i podstawa kołpaka są lite).
Silnik dodawany do zestawu ARF wygląda jak próba ratowania się producenta ze strzału w kolano w postaci wyżej opisanych zamocowań wręgi. Jest to "dzwonek" (oznaczeń brak) o średnicy zewnętrznej rotora 28,7mm i długości 26,3mm wyposażony w 3mm gwintowany wał. Tak, tak - dobrze widzicie. Średnica dzwonka jest większa niż rozstaw mocowań wręgi przez co demontaż silnika przez zwykłe odkręcenie wręgi jest niemożliwy.
Kolejną ciekawostką jest fakt że otwory na śruby w podstawie silnika mają dwie różne średnice.
Odległość od wału do ogona to 75mm czyli 6" śmigiełko to tak ledwo ledwo na styk wejdzie...
Dołączone do zestawu śmigło nie ma żadnych oznaczeń, mierzy 14,4cm i wygląda bardzo delikatnie, szczególnie w odniesieniu do potężnego kołpaka.
Drobnica:
Zarówno zestaw ARF jak i KIT zawierają całą niezbędną galanterię w skład której wchodzą popychacze (1,2mm), dźwignie popychaczy, baryłki popychaczy, sterta śrubek i nakrętek różnego autoramentu oraz elementy podwozia lądowego i wodnego.
Podwozie kołowe:
W skład podwozia kołowego wchodzi zawieszenie przednie wykonane z drutu 2,6mm gwintowanego na końcach i piankowo - plastikowych kół o średnicy 44mm i grubości 17mm oraz kółeczko ogonowe o średnicy 25,5mm i grubości 9,6mm zawieszone na 2mm odpowiednio wygiętym drucie.
Rozstaw kół przedniego zawieszenia to 31cm a prześwit to około 9cm w zależności od masy modelu. Łączna masa wszystkich elementów wynosi 34g.
Opcja hydroplan:
Pływaki tak jak model są wykonane z pianki, mają długość 68cm i szerokość w najszerszym miejscu 7,5cm. Elementy konstrukcyjne i ster to biała, cięta laserowo plexi i stalowe pręty grubości 2,6mm skręcane na śruby samohamowne.
Pływaki są puste w środku
Elementy z plexi mocowane są w specjalny przetłoczeniach w krawędziach pływaków.
Jeden z pływaków posiada ster zwiększający zwrotność modelu na wodzie napędzany dodatkowym serwem umieszczonym na jednej z blokad mocujących podwozie do samolotu.
Całość to dość masywna konstrukcja o łącznej wadze 205g dająca prześwit w okolicach 13cm w zależności od zanurzenia.
cdn...
Co w pudełku:
Zamawiając Sky-Surfera otrzymamy niepozorny, szary kartonik;
Wypada on blado w porównaniu z pudełkiem protoplasty ale przecież nie kartonikiem będziemy latać a brak zdobień opakowania zapewne korzystnie wpływa na końcową cenę modelu.
W środku miłe zaskoczenie - wszystkie elementy z EPP popakowane w woki foliowe i ułożone w specjalnym statywie z pianki. Drobnica również posortowana w woreczkach strunowych i zamknięta w niewielkim kartonowym pudełku przyklejonym do wnętrza kartonu.
Jedynym zgrzytem jest instrukcja a właściwie jej brak. Co prawda na stronie sklepu w zakładce "Pliki do pobrania" znajduje się skysurfer-manual.pdf ale po pierwsze przeznaczony dla Dream-Surfer (co może wzbudzić niepokój początkującego pilota mimo ze to de facto ten sam samolot) a po drugie tylko w języku francuskim i angielskim. Polskiego nie uświadczysz. Sytuację ratuje olbrzymia ilość kolorowych zdjęć doskonale obrazujących proces montażu poszczególnych elementów modelu których jedynym mankamentem są mało estetyczne szpony osoby demonstrującej.
No to zacznijmy rozpakowywać....
Skrzydła:
Skrzydła wbrew pozorom nie są wierną kopią tych z ES II. O ile cięciwa jest identyczna o tyle profil jest wyraźnie grubszy (33,5mm na wysokości bagnetu vs. 26,2mm w przypadku ES II w tym samym miejscu.
Są też one minimalnie dłuższe (68cm od kadłuba do szczytu ucha vs. 66cm ES II) a lotki mają nieco inne proporcje(230x45-40mm vs. 250x30).
Gniazdo serwa również jest nieco dalej odsunięte od kadłuba (307mm vs 277mm)
Dostarczone w zestawie serwa nie posiadają żadnych widocznych oznaczeń. Gabarytowo odpowiadają klasie micro.
Projektując nasady skrzydeł producent zrezygnował ze znanych z obu wersji ES'a systemów zatrzaskowych typu puzzle.
Zamiast tego na końcach kanału bagnetu zostały zainstalowane plastikowe zaciski które po skręceniu śrubką unieruchamiają bagnet nie pozwalając na rozsuniecie się skrzydeł.
Patent z jednej strony dobry gdyż niweluje konieczność stosowania magnesów, rzepów czy wręcz wklejenia skrzydeł na stałe w kadłub w przypadku wyrobienia się "puzzli" z drugiej zaś strony wprowadza konieczność posiadania ze sobą śrubokręta krzyżakowego. Niby każdy ma ale zapomnieć można a wtedy z latania nici.
Sam bagnet budzi mieszane uczucia. Z jednej strony jest dłuższy od stockowego bagnetu ES'a i mierzy prawie tyle co mój tuningowy pod FPV (68cm) ale z drugiej strony ma tylko 6mm średnicy i 1mm ściankę podczas gdy ES ma 8mm i ściankę 1,4mm. Wiotkie to trochę... (na zdjęciu na samym dole)
Samo wykonanie skrzydła jest na bardzo przyzwoitym poziomie. Guzełki po wtryskarce mniejsze niż w przypadku modelu MPX'a. Przetłoczenie kanału bagnetu zawiera miejsce na kabel serwa które jest dodatkowo poszerzone u wylotu tak aby po złożeniu skrzydeł w kadłubie nie następowało załamanie przewodu. Jest też niewielkie nacięcie zapobiegające naciskowi skrzydła na przewody silnika biegnące w kadłubie.
Pianka użyta do budowy modelu jest bardziej miękka od ELAPOR'u przez co zawiasy lotek są elastyczniejsze i nie wymagają podcinania jak to niekiedy miało miejsce w przypadku innych piankowców. Niestety w konsekwencji spada sztywność skrzydła. Ugięcie skrzydła podpartego u nasady i na wysokości serwa oraz obciążonego na środku masą 1,25kg (bez bagnetu w środku) wynosi 4mm podczas gdy skrzydło z ELAPORU ugięło się tylko na 2mm w tych samych warunkach. Czy będzie to miało znaczenie w locie? Się okaże...
Montaż fabryczny poprawny choć miejscami widać że chłopakom się spieszyło. A to nie dociśnięta pokrywa bagnetu na jednym skrzydle...
A to skrzydło nie chciało wyjść z formy to je wycięli...
Ponadto przy wklejaniu zacisku bagnetu troszkę za dużo kleju im się chlupnęło tak że wepchnięcie bagnetu na pozycję wymagało odrobiny pieszczot i kilku niecenzuralnych wyrazów.
Stateczniki:
Statecznik poziomy jest nieco dłuższy od pierwowzoru (481mm vs 477mm) ale zachował tą samą szerokość (105mm). W związku z tym ster wysokości też jest nieco większy (340x36mm vs 298x34mm).
Pewnym novum jest centralnie umieszczona dźwignia popychacza.
Nie jest to najszczęśliwszy pomysł (przy wykonaniu zgodnie z instrukcją) bo choć wystający element kadłuba chroni zaczep popychacza przed wyrwaniem podczas lądowania bez podwozia to jakakolwiek naprawa będzie znacznie utrudniona a zmiana otworu w którym zamocowany jest popychacz praktycznie niemożliwa jeżeli ktoś wklei zaczep a nie tylko go przykręci. Rozsądniej byłoby założyć popychacz odwrotnie czyli "zetka" w orczyku serwa a baryłka na dźwigni w sterze - umożliwia to bezproblemowy demontaż i od strony steru przez rozkręcenie baryłki i od strony serwa przez zdjęcie orczyka.
Statecznik pionowy jest gabarytowo niemal identyczny jak w ES II. Niestety producent nie wykorzystał jego potencjału dając ster maleńki jak w ES I i to na dodatek silnie podcięty w dolnej części jakby planowane odchylenie steru wysokości miało wynieść ponad 45 stopni.
Kabinka:
W wersji ARF otrzymujemy gotowy, sklejony element składający się z piankowej podstawy i owiewki wyglądającej na PET o wymiarach podstawy 110x80mm i wysokości około 55mm.
W wersji KIT elementy te są osobno co daje możliwość wykorzystania podstawy jako bazy do zamocowania takiej czy innej kamerki.
Niestety delikatny przedni zaczep powoduje że zamocowanie czegokolwiek więcej niż kamery płytkowej może się skończyć wyrwaniem całości przy zbyt gwałtownym przyziemieniu.
Także jakość wykonania owiewki dyskwalifikuje ją jako osłona kamery gdyż zbyt mocno zniekształca obraz.
Może za to stanowić bazę pod wykonanie porządnego kopyta na którym będzie można zrobić owiewkę o lepszych właściwościach optycznych.
Dla osób nie latających FPV stanowi estetyczne wykończenie modelu.
Jednak i tu dał się zauważyć pośpiech ekipy montującej.
Kadłub:
Długość - 91,5cm, szerokość w najszerszym miejscu 8,2cm. Średnica ogona 65-60mm u nasady i 41x40mm przy stateczniku.
Fabrycznych wzmocnień niewiele. Półka na pakiet w części nosowej wykonana z 2mm ażurowanej sklejki stanowiąca jednocześnie zamocowanie dla serw steru wysokości i kierunku.
Jej obecność zmniejsza pojemność kadłuba w tym miejscu praktycznie o połowę. Skromną przestrzeń dodatkowo uszczupla fakt że w tej części są umieszczone praktycznie wszystkie (poza silnikiem) witalne elementy modelu. Pod półką znajduje się wklejony na klej termiczny nieoznakowany regulator. Sporym minusem są niechlujnie wykonane izolacje na przewodach zasilających silnika
Mamy tu także serwa których popychacze w razie centralnego kreta mogą zadziałać na pakiet jak iglica na spłonkę.
Pakiety 3S 2200mAh i 3000mAh mieszczą się bez problemu choć przejawem pewnej złośliwości ze strony Chińczyka jest fakt że regiel ma złącze typu T-Deans natomiast chyba wszystkie obecnie sprzedawane (chińskie i nie tylko) baterie mają XT60.
Zdecydowanym plusem (szczególnie dla początkujących adeptów modelarstwa RC) są wyraźnie opisane i ponumerowane zgodnie ze standardem Futaby kable serw (serwa lotek połączone Y-kablem) i solidne mocowanie pakietu (szeroka opaska plus rzep na sklejce).
Od spodu, niemal na czubku nosa znajduje się otwór wentylacyjny.
Moim zdaniem poroniony pomysł, szczególnie w świetle wykorzystania modelu jako hydroplan. Lądowanie na śniegu, wodzie czy choćby piasku (ze zdemontowanym podwoziem) może spowodować poważne konsekwencje w postaci zawilgoconego regla, odbiornika i ogólnie upaskudzonego wnętrza kadłuba. Ponadto brak jakiegokolwiek otworu wylotowego stawia pod znakiem zapytania jakość tak zaprojektowanego chłodzenia.
Na brzuchu znajdują się plastikowe gniazda podwozia oraz niewielki otwór przewidziany na przewód serwa obsługującego ster na pływakach - kolejne miejsce które należałoby uszczelnić przed dostępem niepożądanych substancji.
W centralnej części kadłuba został przewidziany kanał na przewody zasilające silnika.
Drugim (i ostatnim) elementem wzmacniającym jest umieszczona w ogonie rura węglowa, identyczna jak bagnet stanowiąca także kanał dla popychacza steru wysokości. W prawej połówce kadłuba znajduje się wyżłobienie równoległe do rury węglowej stanowiące kanał popychacza steru kierunku.
Na końcu rury węglowej znajduje się element mocujący gniazdo kółka ogonowego.
Sam ogon dość wiotki ze względu na cienkie ścianki i minimalną ilość wręg.
Niedoróbki montażu fabrycznego ograniczyły się do nie do końca spasowanych połówek kadłuba i nadmiaru kleju tu i ówdzie.
Komora silnika i silnik:
Mocowanie silnika to solidna choć nie do końca przemyślana konstrukcja składająca się z 3 głównych elementów, pewnie zamocowana w kadłubie dwiema przelotkami, fabrycznie nie sklejona z kadłubem co ułatwia manipulację przy silniku.
Dlaczego nie przemyślana? Ponieważ po pierwsze uszka na śruby mocujące wręgę silnika są skierowane do środka przez co skutecznie zmniejszają użyteczną średnicę komory silnika do 26,7mm
a po drugie (podobnie jak w kadłubie) otwory wentylacyjne wlotowe są
wylotowych zaś brak (wręga i podstawa kołpaka są lite).
Silnik dodawany do zestawu ARF wygląda jak próba ratowania się producenta ze strzału w kolano w postaci wyżej opisanych zamocowań wręgi. Jest to "dzwonek" (oznaczeń brak) o średnicy zewnętrznej rotora 28,7mm i długości 26,3mm wyposażony w 3mm gwintowany wał. Tak, tak - dobrze widzicie. Średnica dzwonka jest większa niż rozstaw mocowań wręgi przez co demontaż silnika przez zwykłe odkręcenie wręgi jest niemożliwy.
Kolejną ciekawostką jest fakt że otwory na śruby w podstawie silnika mają dwie różne średnice.
Odległość od wału do ogona to 75mm czyli 6" śmigiełko to tak ledwo ledwo na styk wejdzie...
Dołączone do zestawu śmigło nie ma żadnych oznaczeń, mierzy 14,4cm i wygląda bardzo delikatnie, szczególnie w odniesieniu do potężnego kołpaka.
Drobnica:
Zarówno zestaw ARF jak i KIT zawierają całą niezbędną galanterię w skład której wchodzą popychacze (1,2mm), dźwignie popychaczy, baryłki popychaczy, sterta śrubek i nakrętek różnego autoramentu oraz elementy podwozia lądowego i wodnego.
Podwozie kołowe:
W skład podwozia kołowego wchodzi zawieszenie przednie wykonane z drutu 2,6mm gwintowanego na końcach i piankowo - plastikowych kół o średnicy 44mm i grubości 17mm oraz kółeczko ogonowe o średnicy 25,5mm i grubości 9,6mm zawieszone na 2mm odpowiednio wygiętym drucie.
Rozstaw kół przedniego zawieszenia to 31cm a prześwit to około 9cm w zależności od masy modelu. Łączna masa wszystkich elementów wynosi 34g.
Opcja hydroplan:
Pływaki tak jak model są wykonane z pianki, mają długość 68cm i szerokość w najszerszym miejscu 7,5cm. Elementy konstrukcyjne i ster to biała, cięta laserowo plexi i stalowe pręty grubości 2,6mm skręcane na śruby samohamowne.
Pływaki są puste w środku
Elementy z plexi mocowane są w specjalny przetłoczeniach w krawędziach pływaków.
Jeden z pływaków posiada ster zwiększający zwrotność modelu na wodzie napędzany dodatkowym serwem umieszczonym na jednej z blokad mocujących podwozie do samolotu.
Całość to dość masywna konstrukcja o łącznej wadze 205g dająca prześwit w okolicach 13cm w zależności od zanurzenia.
cdn...