Rowy melioracyjne to wyższy level, węższe i trudniej trafić w wodę, niż w rzece.
Incydent sprzed kilku lat, czasy moich początków, pierwsze konstrukcje, 3--kanałowy górnopłat ze wzniosem, na silnik szczotkowy 280 z przekładnią,
konstrukcja balsa-sosna-bibuła, popychane z akumulatorków Ni-MH (!)
loty nad łąką ułożoną przy korycie rzeki, strzelił bambusowy popychacz (gdzie kto u nas w mieścinie o bowden'ach słyszał,serwa 9g kosztowały majątek)
od statecznika pionowego... model zatoczył ładny, szeroki korkociąg ku ziemi... spodziewaliśmy się z kolegą zbierania drzazg do worka...
jakież było nasze zdziwienie kiedy dobiegliśmy na miejsce- nasz Avion spokojnie dryfował z prądem rzeki...
..w pośpiechu zebraliśmy rzeczy, i pobiegliśmy kilkadziesiąt metrów dalej, gdzie rzeka była znacznie szersza, a przez to płytsza. Tam przechwyciliśmy nasz wodno-samolot. Po wylaniu wody z kadłuba, osuszeniu elektroniki i prze-trymowaniu model latał dalej (spodziewaliśmy się niewiadomo jak strasznego pokrzywienia konstrukcji ze względu na wilgotność względną rzeki około 100%, ale nie było tak źle)
Kolejny incydent parę wiosen później- akrobacje depronową pół-makietą Yak'a, (przejście z 280 na silniki BL, i z NiMH na LiPo - euforia)
ostatnie manewry przed podejściem do lądowania, piękne pikowanie które docelowo miało zakończyć się wyrównaniem nad samą ziemią, wytraceniem prędkości, i lądowaniem...
...jednak rosnący nieopodal grab był bliżej niż się wydawało- i samolot z gracją rzuconej w kosz butelki wbił się w koronę drzewa, by utknąć mniej- więcej w połowie wysokości. Kolega który z przejęciem nagrywał lot (a przegapił moment pikowania) przerzucił się na nagrywanie mnie wspinającego się na drzewo. Od tamtej pory cytat "dzieci, oglądajcie, na tym nagraniu macie ostatnią pamiątkę po zębach ojca" budzi wiele wspomnień. model udało się bezpiecznie odzyskać, po załataniu co większych dziur w skrzydłach taśmą, i wymianie połamanego śmigła latał jeszcze długo.
Wnioski:
człowiek ma oczy stosunkowo wąsko, więc słabo spisują się w roli dalmierza- zacząłem brać to pod uwagę szacując odległość do przeszkód terenowych, i dzięki temu incydentu nr 3 w tej kategorii póki co nie było
Mój największy lęk to sytuacja w której ja umieram, a Żona sprzedaje moje "zabawki" za tyle, za ile jej powiedziałem że je kupiłem...