Akcja poszukiwawcza - ku przestrodze
: czwartek 14 cze 2018, 21:26
Witajcie.
Wpis ten niech będzie pomnikiem mojej głupoty...trwalszym niż ze spiżu.
FPV latam od bardzo niedawna, więc na każde latanie napalam się jak szczerbaty na sucharki i nie inaczej było dzisiaj.
Wynalazłem sobie łączkę na googlach nieopodal pracy i po robocie żwawo ruszyłem w upatrzone miejsce.
Terenu do latania "przy nodze" koło hektara, łączka, jakieś drzewka - wyśmienicie.
Trawa wydawała się dość wysoka, ale szybko zdecydowałem, że skoro nie zamierzam dziś przyglebić, to miejsce jest ok.
Zainstalowałem się na jakiejś betonowej płycie, co to jest pokrywą od czort wie czego i podłączam cały ten mój majdan. Załączając baterię, wtyk wydał się luźniejszy niż zwykle, ale że nie miałem czym wtyczki rozepchać, to postanowiłem udawać, że nic się nie stało.
No to, startujemy!
Garbik, fajeczka, szybki zwrot, nuda na podglądzie, to zrobię sobie fikołka... i jak w połowie obrotu zobaczyłem śnieg w okularach, to już wiedziałem, że trafiłem do odbytu ciemniejszego niż czarna dziura. Po chwili odezwała się apka - straciła łączność.
Do tej pory wszelkie poszukiwania prowadziłem na moc sygnału w apce i będąc w pobliżu na słuch, bo esc-eki ustawiłem, żeby po 2 minutach brzęczały.
W tej sytuacji pozostało mi jedynie przeczesać łączkę metr po metrze.
Drepczę sobie zatem, najpierw na oślep i z pamięci, potem już z nieco większym rozmysłem i nachodzą mnie takie myśli:
- Czemu ja latam w nieznanym miejscu bez obserwatora?
- A można było jechać na obiad.
- Że też mi się nie chciało tej wtyczki poprawić.
- Czy ja aby na pewno dobrze pamiętam trasę którą przeleciałem?
- Mam nadzieję, że nie będzie padać w nocy, bo jak go nie znajdę...
- Uff! Na szczęście nie będzie.
- Ciekawe, że nawet głodu nie czuję.
- Cholera, [dodawanie] ja całkiem sporo szmalu zgubiłem w tej trawie.
- Niech szlag jasny trafi te habazie, metrowa trawa ?
- Wypłynąłem na przestwór suchego oceanu...
- Coś się dziwnie, przechodzący nieopodal, ludzie na mnie patrzą.
- O! Poziomka :)
- Ehhhh, nowe klamoty z Chin to miesiąc idą.
- ...a do tego kosztują sporo szmalu.
- Ale się pocharatałem.
- Oho, zaraz się ściemni...chyba czas wracać.
Cztery godziny w metrowej trawie i brak rezultatu, a oprócz tego zwątpienie i rozgoryczenie, że nie chciało mi się jakichś dodatkowych zabezpieczeń od zgubienia zorganizować.
To oczywiście nie koniec tej historii, bo jutro też jest dzień, ale mam jedno pytanie na koniec, jak duże spustoszenie może zrobić poranna rosa przy rozłączonej baterii i niekoniecznie wyładowanej kamerce Runcam2?
Wpis ten niech będzie pomnikiem mojej głupoty...trwalszym niż ze spiżu.
FPV latam od bardzo niedawna, więc na każde latanie napalam się jak szczerbaty na sucharki i nie inaczej było dzisiaj.
Wynalazłem sobie łączkę na googlach nieopodal pracy i po robocie żwawo ruszyłem w upatrzone miejsce.
Terenu do latania "przy nodze" koło hektara, łączka, jakieś drzewka - wyśmienicie.
Trawa wydawała się dość wysoka, ale szybko zdecydowałem, że skoro nie zamierzam dziś przyglebić, to miejsce jest ok.
Zainstalowałem się na jakiejś betonowej płycie, co to jest pokrywą od czort wie czego i podłączam cały ten mój majdan. Załączając baterię, wtyk wydał się luźniejszy niż zwykle, ale że nie miałem czym wtyczki rozepchać, to postanowiłem udawać, że nic się nie stało.
No to, startujemy!
Garbik, fajeczka, szybki zwrot, nuda na podglądzie, to zrobię sobie fikołka... i jak w połowie obrotu zobaczyłem śnieg w okularach, to już wiedziałem, że trafiłem do odbytu ciemniejszego niż czarna dziura. Po chwili odezwała się apka - straciła łączność.
Do tej pory wszelkie poszukiwania prowadziłem na moc sygnału w apce i będąc w pobliżu na słuch, bo esc-eki ustawiłem, żeby po 2 minutach brzęczały.
W tej sytuacji pozostało mi jedynie przeczesać łączkę metr po metrze.
Drepczę sobie zatem, najpierw na oślep i z pamięci, potem już z nieco większym rozmysłem i nachodzą mnie takie myśli:
- Czemu ja latam w nieznanym miejscu bez obserwatora?
- A można było jechać na obiad.
- Że też mi się nie chciało tej wtyczki poprawić.
- Czy ja aby na pewno dobrze pamiętam trasę którą przeleciałem?
- Mam nadzieję, że nie będzie padać w nocy, bo jak go nie znajdę...
- Uff! Na szczęście nie będzie.
- Ciekawe, że nawet głodu nie czuję.
- Cholera, [dodawanie] ja całkiem sporo szmalu zgubiłem w tej trawie.
- Niech szlag jasny trafi te habazie, metrowa trawa ?
- Wypłynąłem na przestwór suchego oceanu...
- Coś się dziwnie, przechodzący nieopodal, ludzie na mnie patrzą.
- O! Poziomka :)
- Ehhhh, nowe klamoty z Chin to miesiąc idą.
- ...a do tego kosztują sporo szmalu.
- Ale się pocharatałem.
- Oho, zaraz się ściemni...chyba czas wracać.
Cztery godziny w metrowej trawie i brak rezultatu, a oprócz tego zwątpienie i rozgoryczenie, że nie chciało mi się jakichś dodatkowych zabezpieczeń od zgubienia zorganizować.
To oczywiście nie koniec tej historii, bo jutro też jest dzień, ale mam jedno pytanie na koniec, jak duże spustoszenie może zrobić poranna rosa przy rozłączonej baterii i niekoniecznie wyładowanej kamerce Runcam2?