SS 2000 i 10 000 km podniebnych przygód.
Moderatorzy: moderatorzy2014, moderatorzy
Re: SS 2000 i 3000 km podniebnych przygód.
Mam nadzieję, że na Konarzyny będziesz gotów i wspólnie polatamy.
Pozdrawiam
Marek
Marek
Re: SS 2000 i 3000 km podniebnych przygód.
Ja też mam taką nadzieję, niemniej bez względu na sytuację i tak się zjawię. A jak przy "bezalkoholowym" opowiem Ci całą historię będziesz miał niezły ubaw.marekj pisze:Mam nadzieję, że na Konarzyny będziesz gotów i wspólnie polatamy.
pozdrawiam
Ben
Ben
Re: SS 2000 i 3000 km podniebnych przygód.
Ja już mam ubaw z tego "bezalkoholowego" . Czekam, co będzie dalej.
Wracając do SS 2000, ponieważ głównie dokumentuję nim bliższą i dalszą okolicę, kilka fotek z wczorajszego lotu.
Wracając do SS 2000, ponieważ głównie dokumentuję nim bliższą i dalszą okolicę, kilka fotek z wczorajszego lotu.
Pozdrawiam
Marek
Marek
Re: SS 2000 i 3000 km podniebnych przygód.
Sky Surfer zaliczył zlot w Konarzynach, gdzie sporo czasu spędził w powietrzu. W ostatnim locie, podczas wyrzutu modelu, silnik na moment zarzęził jakby łożysko się rozleciało. Ale po chwili wszystko wróciło do normy wiec kontynuowałem lot, starając się latać tak, abym w razie potrzeby wrócił do bazy bez napędu. Po locie zapomniałem o tym. Dopiero w domu podczas przeglądania zapisów parametrów lotu zobaczyłem, że w chwili ostatniego startu pobór prądu był przez moment większy o kilka amper. Przyjrzałem się więc dokładnie silnikowi i okazało się, że wykłon sam się wyprostował na zero (a był spory). Tak wyglądało mocowanie silnika po demontażu.
Przyczyna oczywista - miejscowe przegrzanie statora silnika (jedna strona plastikowego łoża prawie nie ruszona). Skoro miejscowe, to raczej nie łożysko. Po zdjęciu wirnika okazało się, że łożyska są w dobrym stanie i powinny jeszcze długo pracować. Winny był jeden magnes, który wyszedł z gniazda i przemieścił się do tyłu, ocierając końcem o jeden z kabli zasilających i zapewne częściowo o stator. Ale to nie wszystko, okazało się, że niemal wszystkie magnesy są krzywo i trzymają się stalowego wirnika, bo są magnesami . Nie były nigdy niczym przyklejone. Jeśli ktoś rozbierał taki silnik to wie, że w główce wirnika jest taka "koronka", w której wycięcia wciska się magnesy, a resztę robi pole magnetyczne. Ustawiłem wszystkie magnesy , włożyłem na miejsce ten felerny i zalałem ca. Teraz magnesy siedzą solidnie na swoim miejscu, a silnik pracuje jak nowy. Musiałem jednak wykonać nowe mocowanie, bo nigdzie nie znalazłem w sklepach tego plastikowego łoża. Trzeba było nieco uciąć pianki, skleić odpowiednie dwa krążki sklejki i przykleić we właściwe miejsce. Tak to teraz wygląda jak na fotce poniżej. Przeleciałem po naprawie już ponad 300 km i wszystko wydaje się być ok.
Po żniwach pola jeszcze nie zaorane więc korzystam i ćwiczę lądowanie ILS (może przydać się jesienią podczas mgły) oraz próbuję lądowania w trybie AUTO. To pierwsze wychodzi mi znacznie lepiej. Pracuję nad ustawieniami AP, aby nie lądował jak nawalony, czyli zygzakiem. Już są pewne pozytywne efekty, ale to nadal nie spełnia moich oczekiwań, które dotyczą precyzji przyziemienia. Po kolejnych korektach dzisiejsze lądowanie wyglądało całkiem nieźle. Było jednak bardzo spokojnie. Ciekawe, czy przy silniejszym wietrze model nadal będzie zachowywał się podobnie?
Nalot modelu przekroczył już 4000 km .
Przyczyna oczywista - miejscowe przegrzanie statora silnika (jedna strona plastikowego łoża prawie nie ruszona). Skoro miejscowe, to raczej nie łożysko. Po zdjęciu wirnika okazało się, że łożyska są w dobrym stanie i powinny jeszcze długo pracować. Winny był jeden magnes, który wyszedł z gniazda i przemieścił się do tyłu, ocierając końcem o jeden z kabli zasilających i zapewne częściowo o stator. Ale to nie wszystko, okazało się, że niemal wszystkie magnesy są krzywo i trzymają się stalowego wirnika, bo są magnesami . Nie były nigdy niczym przyklejone. Jeśli ktoś rozbierał taki silnik to wie, że w główce wirnika jest taka "koronka", w której wycięcia wciska się magnesy, a resztę robi pole magnetyczne. Ustawiłem wszystkie magnesy , włożyłem na miejsce ten felerny i zalałem ca. Teraz magnesy siedzą solidnie na swoim miejscu, a silnik pracuje jak nowy. Musiałem jednak wykonać nowe mocowanie, bo nigdzie nie znalazłem w sklepach tego plastikowego łoża. Trzeba było nieco uciąć pianki, skleić odpowiednie dwa krążki sklejki i przykleić we właściwe miejsce. Tak to teraz wygląda jak na fotce poniżej. Przeleciałem po naprawie już ponad 300 km i wszystko wydaje się być ok.
Po żniwach pola jeszcze nie zaorane więc korzystam i ćwiczę lądowanie ILS (może przydać się jesienią podczas mgły) oraz próbuję lądowania w trybie AUTO. To pierwsze wychodzi mi znacznie lepiej. Pracuję nad ustawieniami AP, aby nie lądował jak nawalony, czyli zygzakiem. Już są pewne pozytywne efekty, ale to nadal nie spełnia moich oczekiwań, które dotyczą precyzji przyziemienia. Po kolejnych korektach dzisiejsze lądowanie wyglądało całkiem nieźle. Było jednak bardzo spokojnie. Ciekawe, czy przy silniejszym wietrze model nadal będzie zachowywał się podobnie?
Nalot modelu przekroczył już 4000 km .
Pozdrawiam
Marek
Marek
Re: SS 2000 i 3000 km podniebnych przygód.
Dalej, piankę męczysz a ... klasyka z laminowanym kadłubem leży i się kurzy
Bardzo fajnie wychodzą Ci te lądowania, ja niestety ale nie mam takich możliwości. Mam dosyć blisko fajną łączkę do latania ale podejście mam dosyć strome i muszę się zmieścić w ~50 metrowej "szczelinie" pomiędzy drzewami.
Co do silnika, też miałem kilka przykrych przygód. Od jakiegoś czasy każdy nowo zakupiony silnik rozbieram i dokładnie sprawdzam, e/w poprawiam czyjąś robotę.
Bardzo fajnie wychodzą Ci te lądowania, ja niestety ale nie mam takich możliwości. Mam dosyć blisko fajną łączkę do latania ale podejście mam dosyć strome i muszę się zmieścić w ~50 metrowej "szczelinie" pomiędzy drzewami.
Co do silnika, też miałem kilka przykrych przygód. Od jakiegoś czasy każdy nowo zakupiony silnik rozbieram i dokładnie sprawdzam, e/w poprawiam czyjąś robotę.
pozdrawiam
Ben
Ben
Re: SS 2000 i 3000 km podniebnych przygód.
Ben, męczę piankę dalej ze względu na brak czasu. Pakowanie do samochodu SS2000 i sprzętu zajmuje nie więcej niż minutę. Przygotowanie do transportu małym samochodem dużego modelu, jest znacznie bardziej czasochłonne. Obiecuję jednak, że ten klasyk długo nie będzie się kurzył .
Pozdrawiam
Marek
Marek
Re: SS 2000 i 3000 km podniebnych przygód.
Gratulacje z przekroczenia kolejnej granicy
Skoro działa autolądowanie to rozumiem że na następny zlot w Konarzynach przyleci już am model elegancko wyląduje a my tylko będziemy musieli naładować mu baterie i puścić w drogę powrotną
łukasz
Skoro działa autolądowanie to rozumiem że na następny zlot w Konarzynach przyleci już am model elegancko wyląduje a my tylko będziemy musieli naładować mu baterie i puścić w drogę powrotną
łukasz
łukasz
Re: SS 2000 i 3000 km podniebnych przygód.
Dzięki Łukasz .
Całkiem dobrze kombinujesz . Ale w ślad za nim i tak przyjadę, bo atmosfera i towarzystwo przednie na zlocie .
Całkiem dobrze kombinujesz . Ale w ślad za nim i tak przyjadę, bo atmosfera i towarzystwo przednie na zlocie .
Pozdrawiam
Marek
Marek
Re: SS 2000 i 3000 km podniebnych przygód.
Jakby sprzęt i strach pozwolił ,i poleciałbym w tą stronę trochę dalej...
tobyśmy się gdzieś w powietrzu spotkali ;)
3000km piękny nalot.
pozdrawiam Tomek
tobyśmy się gdzieś w powietrzu spotkali ;)
3000km piękny nalot.
pozdrawiam Tomek
Re: SS 2000 i 5000 km podniebnych przygód.
SS 2000 przekroczył dzisiaj 5000 km. Nadal jest w bardzo dobrej kondycji i poza drobnymi problemami z silnikiem, o których wspomniałem wcześniej, żadna inna awaria nie miała miejsca. Pewnie spokojnie przeleci kolejne 5000 km, tylko ja nie jestem pewien, czy mi się będzie chciało tak długo nim latać .
Pozdrawiam
Marek
Marek
Re: SS 2000 i 5000 km podniebnych przygód.
Po statystyce widzę Marku, że latamy SS2000 dosłownie identycznie, odległość, wysokość, czas, trasa, nawet awarię mieliśmy taką samą
Wszystko co lata, jeździ, pływa no i ... kobieta.
Re: SS 2000 i 5000 km podniebnych przygód.
Najwyraźniej jest to dobre latanie, bo nie niszczy modeli ani wyposażenia . A jak taki sam styl latania, to i te same awarie . To co, lecimy następną piątkę.... . Do następnego spotkania w Konarzynach pewnie się wyrobimy .
Ja ostatnio latam wieczorami, bo czasu brakuje. Lądowania po zachodzie słońca są bardzo przyjemne. Podchodzę w trybie AUTO na 150-200 m i dalej już ręcznie, bo mam wąski pas i muszę precyzyjnie trafić. Jedno z ostatnich takich lądowań na filmie poniżej. Kamera bardzo ładnie rozjaśnia obraz, ale po dacie i godzinie widać, że słońce już dawno schowało się za horyzontem.
Ja ostatnio latam wieczorami, bo czasu brakuje. Lądowania po zachodzie słońca są bardzo przyjemne. Podchodzę w trybie AUTO na 150-200 m i dalej już ręcznie, bo mam wąski pas i muszę precyzyjnie trafić. Jedno z ostatnich takich lądowań na filmie poniżej. Kamera bardzo ładnie rozjaśnia obraz, ale po dacie i godzinie widać, że słońce już dawno schowało się za horyzontem.
Pozdrawiam
Marek
Marek
Re: SS 2000 i 5000 km podniebnych przygód.
I co dalej klasyk się będzie kurzyłmarekj pisze: [...] To co, lecimy następną piątkę.... . Do następnego spotkania w Konarzynach pewnie się wyrobimy .
A tak gwoli prawdy - gratuluję nalotu, ja mam zaledwie 1/15 tego co Ty. Ale nie leniuchuję i brnę dalej
Ostatnio zmieniony piątek 16 wrz 2016, 19:56 przez Ben, łącznie zmieniany 1 raz.
pozdrawiam
Ben
Ben
Re: SS 2000 i 5000 km podniebnych przygód.
Ben, klasyk chwilowo nie ma dostatecznie szerokiego lądowiska. Pola po obu stronach mojego "pasa" głęboko zaorane pole i wolałbym nie zawadzić skrzydłem o te bryły ziemi. Ale chyba coś posieją, będzie równiej więc dużym modelem też wyląduję.
Pozdrawiam
Marek
Marek
Re: SS 2000 i 5000 km podniebnych przygód.
Klasyk to piękna sprawa, ale bez przygotowanego lądowiska nie wylądujesz bezpiecznie, a latamy czasami gdzie bądź
https://www.youtube.com/watch?v=RlP1WgnEfJ0
https://www.youtube.com/watch?v=RlP1WgnEfJ0
Wszystko co lata, jeździ, pływa no i ... kobieta.